niedziela, 26 lipca 2015

JA!

Ciężkie jest życie, kiedy się ma dwa i pół roku.
Tyle obowiązków, tyle pracy... tylu rzeczy trzeba dopilnować, o tyle rzeczy zadbać.
A oni nic nie rozumieją. Nie pozwalają. Nie dają. Zabierają.
I jak tu się nie denerwować?

* * * 

Cisza.
Tymo zniknął w pokoju obok. Są tam klocki, samochody, zabawki.
Jeśli tam zajrzę, na pewno przestanie zajmować się tym, czym się zajmuje. 
A ja właśnie chcę sobie zrobić kanapkę.
Dlatego skradam się na palcach do kuchni. 

Gotowanie z dziećmi jest super. Nawet z tak małymi. Przesypywanie mąki, cukru, rozbijanie jajek, mieszanie, dzieciaki to uwielbiają, jest potem trochę sprzątania, ale po jakiej dziecięcej aktywności nie ma? A przynajmniej mają zajęcie, frajdę, satysfakcję, no i uczą się czegoś pożytecznego. Fajnie jest, jak taki maluch smaruje masłem chleb. Super, jak czterolatek smaży jajecznicę. 
Ale czasem człowiek po prostu chce sobie zrobić kanapkę. Posmarować chleb masłem, położyć ser, pomidor i w spokoju ją zjeść.

Oczywiście usłyszał. Ma szósty zmysł. Tup tup tup tup tup tup... widzi mnie z nożem w pół drogi od masła do kromki chleba. Biegnie, o mało nóżek nie pogubi.
- JA! JA! JA! JAAAA!
- Eeee... Tymo... widzisz, bo ja tutaj sobie właśnie robię kanapkę...
-  JA! JA! JAAAA! JAJAJAJAJAJA!!!
- No dobra. Tu masz nożyk, tu masło, czekaj, postawię niżej... i możesz smarować...
- NIE! NIE!
Bo nóż nie ten. Ma być ten z kropkami. Modlę się, żeby nie był w pracującej zmywarce, bo wtedy koniec. Na szczęście jest w szufladzie, uff. 
Tymo rozanielony smaruje mi kanapkę. Smaruje, smaruje, więcej masła, wielka góra masła, masło na rączkach i koszulce Tyma, masło na mnie, masło na szafce, masło na podłodze, znikoma ilość masła na chlebie.
- No dobra. Posmarowałeś. Teraz położymy serek...  i mogę już jeść. Nie Tymo, nie możemy teraz włożyć brudnego noża do zmywarki, bo zmywarka właśnie myje. Słyszysz, jak woda szumi, szszszsz, jak naczynia dzwonią, dzyń dzyń? Wrzuć do zlewu. 
- NIE! NIE! NIE!
- Ale widzisz, zmywarka myje jeszcze, cyferki się świecą, woda szumi, jeśli otworzymy to się wyleje, nie można, dopiero jak umyje...
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!

* * *

Tymo znalazł brudną koszulkę Stacha.
- BE BE!!!
- O, brudna koszulka. No dobra, daj, wrzucę do prania...
- JA! JA! JA! JA! JAJAJAJAJA!
I niesie ją do łazienki.
Drzwi są zamknięte. Oczywiście, że są zamknięte, bo sam je zamknął. Zawsze zamyka za sobą i za nami. Porządek musi być.
- AAAAAA! MAMA!!!
Otwieram drzwi. Tymo kieruje się do pralki.
- A może do kosza z praniem, co?
- BE BE! - wyjaśnia i zdecydowanie kieruje się do pralki. Wspina się na kibelek i odkrywa, że pralka jest zamknięta.
(Kiedyś kupiliśmy pralkę ładowaną od góry, żeby była bardziej niedostępna dla dzieci. I wydawało nam się, że tak jest w istocie, dopóki nie zobaczyliśmy Tyma stojącego na niej i naciskającego przyciski.)
Zresztą zapewne sam ją zamknął.
- AAAA! MAMA, MAMA!
No dobra, otwieram pralkę. Tymo chce wrzucić koszulkę do środka.
Ale w środku jest pranie. Wyprane.
- Nie no, Tymo, widzisz, to pranie jest czyste, a koszulka brudna, więc może lepiej wrzuć koszulkę do kosza z praniem, co? A jak wyjmiemy to czyste pranie, to wrzucimy brudne. No, dawaj. Wrzuć koszulkę do kosza z praniem i wychodzimy.
Tymo patrzy na mnie, patrzy, patrzy... nie, to nie przejdzie.
- No dobra, wyjmijmy to pranie.
- JA! JA! JA! JA! JAJAJA!
Wyjmujemy. Każdą rzecz po kolei. Sięgam po ubrania z dna pralki, podaję Tymowi, od wrzuca do kosza na pranie. Wreszcie koniec. Można wrzucić brudną koszulkę.
Ale to nie koniec przecież. Tymo zamyka pralkę. Tymo chce włączyć pralkę.
- Ale tam jest tylko jedna koszulka!
To nic. Pranie ma być wstawione. Należy doprowadzić rzecz do końca. Widzę nadciągającą awanturę. Wielką awanturę... Taką z waleniem głową o kafelki i zdzieraniem z siebie ubrań...
- No to czekaj, poszukamy brudnych ubrań.
Znajdują się oczywiście - w koszu z praniem, w różnych miejscach w domu, zbiera się cała pralka.
- Wsypujemy proszek...
- JA! JA! JA!
- Nie nie, Tymo, proszek akurat nie...
- AAAAAAAAA!!!
- No dobra, wsypałam, a kto włączy??? Kto naciśnie przycisk?
- JA! JA! JA! JA! JA! JA!

I tak dalej, przez cały dzień :-)

5 komentarzy:

  1. To ogólnie na temat - Uwielbiam ten blog! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ten wpis powinien przeczytać każdy dzieciak ... zatytułowany powinien być " jak wychowac rodziców by mieć ich na każde zawołanie" uff jak dobrze przeczytać taki tekst by docenic w domu brak małych terrorystów. Matka dwójki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, Bin Laden też zaczynał od robienia matce kanapki ;-)

      Usuń
  3. Fajnie się czyta będąc bezdzietną:)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakbym moją siostrzenicę widziała... ;)

    OdpowiedzUsuń