czwartek, 7 listopada 2013

Eppur si muove

Dawno, dawno temu żył we Włoszech pewien wybitny naukowiec. Jak to wówczas bywało, był znawcą wielu dziedzin - astronomii, fizyki, matematyki, filozofii. Nazywał się Galileo Galilei. Jako pierwszy stosował systematycznie metodę doświadczalną w pracy naukowej i jako jeden z pierwszych używał teleskopu do obserwacji gwiazd. Obecnie uważamy Galileusza za twórcę podstaw nowoczesnej fizyki i nikt nie kwestionuje jego dowodów na prawdziwość teorii heliocentrycznej oraz innych licznych odkryć i dokonań. Jednak za życia miał z tego powodu wiele kłopotów. 

Za Wikipedią:

Galileusz został wezwany do Rzymu by stanąć przed sądem, w skład którego wchodzili naukowcy zajmujący się tą samą dziedziną nauki co Galileusz. (...) W trakcie czterodniowego przesłuchania przedstawił tylko jeden dowód, który miał potwierdzić teorię głoszącą, że to Ziemia krąży wokół Słońca. Był to argument o przypływach i odpływach, który został przez jego sędziów uznany za niewiarygodny. Poza tym argumentem nie potrafił podać żadnego innego (kolejne dowody eksperymentalne pojawiały się później, w miarę doskonalenia technik obserwacyjnych). 22 czerwca 1633 roku Galileusz ubrany w białą koszulę (zwyczajowy strój ukaranych heretyków) został doprowadzony do sali dominikańskiego klasztoru Santa Maria Sopra Minerva. Klęcząc w obecności dziesięciu sędziów wysłuchał wyroku. (...) Uczony w czasie procesu wyrecytował formułę odwołującą i przeklinającą swoje "błędy", określającą je jako "obrzydliwe" unikając surowszej kary; wydrukowany już nakład Dialogu Inkwizycja nakazała spalić, a samo dzieło zostało przez Kościół wpisane na indeks ksiąg zakazanych. 

Jedna rzecz zwraca uwagę: Galileusz nie był sądzony przez księży, zakonników, biskupów - był sądzony przez naukowców ze swojej dziedziny. Fakt, że w tamtym czasie to się często pokrywało, niewiele tu zmienia. Jeśli byli naukowcami, używali rozumu, znali odkrycia Kopernika oraz wielu innych, którzy w tym czasie dochodzili do podobnych wnioków. Musieli zastanawiać się nad tym, wielu musiało przyznać w głebi duszy, że to przecież ma sens. Rozumowanie Galileusza nie było krystalicznie poprawne, w metodach, dowodzeniu, wnioskowaniu było wiele błędów, dziur, ale myślę, że nie to było głównym problemem dla krytyków. Raczej fakt, że wnioski te burzyły cały porządek współczesnego świata. Miały ogromne konsekwencje filozoficzne, społeczne i zapewne także finansowe. Dlatego musiały spłonąć.

* * *

- To przecież wszystko odwołane - powiedziała do mnie pani doktor podczas szczepienia syna, kiedy podzieliłam się wątpliwościami co do bezpieczeństwa i zasadności stosowania szczepionki MMR (odra, świnka, różyczka). Chodziło jej oczywiście o badania Andrew Wakefielda, autora najsłynniejszego artykułu na temat niebezpiecznych skutków stosowania tej szczepionki. Nie były to jedyne badania i jedyny artykuł, ale Wakefield oberwał chyba najmocniej ze wszystkich - może dlatego, że udało mu się opublikować swoje wyniki w naprawdę prestiżowym czasopismie.

- Rozbite w drobny mak głupoty - napisał jeden z uczestników dyskusji o badaniach profesora Seraliniego, który przeprowadził pierwsze długoterminowe badania wpływu GMO i herbicydu Roundup na szczury. Przeprowadził, opublikował - również w wiarygodnym naukowym czasopismie - a potem rozpętała się burza. 

Nie zamierzam tu bronić do ostatniej kropli krwi wniosków Wakefielda i Seraliniego. Nie dam głowy za pełną poprawność ich badań. Broniono ich w wielu miejscach, kto chce poszukać - znajdzie. Czytałam ich artykuły, wiem że przed publikacją przeszły trudną drogę przez opinie recenzentów i redaktorów czasopism, które raczej nie drukują byle czego. Dobrze, jeśli artykuł po publikacji przechodzi przez krytyczną dyskusję, tak to właśnie powinno wyglądać. Jest oczywiste, że wyniki burzące porządek współczesnego świata budzą większy odzew niż na przykład badania flory bakteryjnej odchodów poczwarówki jajowatej. Dyskusja toczy się w świecie naukowym, oprócz recenzji krytycznych są również pozytywne, ale wagę poszczególnych argumentów dla "zwykłego człowieka", niespecjalisty, ustalają również media. Warto prześledzić nie tylko te "mainstreamowe", choć po obu stronach pojawiają się teksty mniej lub bardziej nierzetelne.

Osądzą ich wieki. Nam pozostaje używać rozumu, czytać, szukać. Myślę sobie tylko, że nie odeszliśmy wcale tak daleko od Średniowiecza. Oczywiście Kościół nie jest już główną światową siłą, jego miejsce zajął wielki, globalny biznes. Stosy nie płoną już żywym ogniem, inne są też metody palenia ksiąg. Ale mechanizm wydaje się podobny.

* * *

- A jednak się kręci - powiedział podobno cicho Galileusz, gdy musiał publicznie wyrzec się swoich poglądów. A jednak wiemy coraz więcej. A jednak prowadzone są kolejne badania i doświadczenia. A jednak świat znów dąży do zmiany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz