poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Przetwarzanie...

Dom zamienił się w zakład przetwórstwa owocowo-warzywnego. Na honorowym miejscu na (zapaćkanej nieco, ale kiedy umyć?) kuchence stoi przedpotopowy sokownik parowy wynaleziony w piwnicy. Niesamowite urządzenie! W prosty sposób przerabia całe wiadra jabłek, które mąż znosi z naszego uginającego się od wszelkiego dobra sadu, na litry, a może już dziesiątki litrów wspaniałego soku. Jabłkowe resztki po uparowaniu zjadają kury, ogryzki i inne surowe dobra - koza, a czego nie zje koza, ląduje na kompoście.



Oprócz sokownika cały czas pracuje oczywiście wolnowar. Świetnie nadaje się do przetworów. Nic się nie przypala, może godzinami stać, a powolne odparowywanie powoduje uwalnianie się dużej ilości cukrów i dzięki temu wolnowarowe przetwory wymagają dużo mniej cukru, a jeśli robimy coś ze słodkich owoców, np. gruszek - właściwie wcale.

Wrzucam więc do wolnowara w różnych proporcjach obrane i pokrojone gruszki, jabłka, trochę śliwek, a nawet pokrojoną w kostkę dynię (o dyni i dyniowych przetworach będzie osobny wpis, bo dynia zasługuje na to). Najpierw grzeją się trochę pod przykryciem, a gdy zaczynają parować - uchylam pokrywkę i co jakiś czas mieszam. I tak się "wolnowarzą" parę godzin. Na noc zwykle wyłączam, ale wolnowar długo stygnie i owoce jeszcze jakiś czas parują. Rano jest już zwykle gęste, można przełożyć do słoików, a jeśli nie - włączyć jeszcze na trochę. Kombinacji jest mnóstwo, do części dodałam na przykład ugotowaną osobno i zmiksowaną aronię. A już czas na mikstury z dominacją śliwek, w tym powidła.

Z ciekawostek zrobiłam miód jabłkowy. Po prostu wlałam ponad litr jabłkowego soku do wolnowara i zostawiłam na noc przy uchylonej pokrywce, w trybie high. Rano miałam nieduży ("gerberkowy") słoiczek gęstej, ciemnej, słodkiej, ale też lekko kwaskowej, jabłkowej mazi, którą można posmarować chleb albo użyć do słodzenia.


No i oczywiście przecier pomidorowy. Prosta rzecz - wrzucamy grubo pokrojone pomidory (mogą być brzydkie, o nieregularnych kształtach, z grubą skórą...) do wolnowara, trzymamy godzinę pod pokrywką w trybie low, a gdy się dobrze rozgrzeją i puszczą sok - uchylamy pokrywkę i mieszamy raz na jakiś czas. Niech sobie paruje i się zagęszcza. Jak już jest gęste - przecieramy przez sitko i do słoików. Na zimowe sosy, pomidorówki i co jeszcze dusza zapragnie. Jak nie było wolnowarów, przecier robiło się w piekarniku, a jak nie było piekarnika - w brytfance na brzegu płyty. Ale gdzie teraz znaleźć płytę?

2 komentarze:

  1. U nas też duet sokownik - wolnowar spisuje się świetnie, dzięki długiemu pieczeniu (czy jak to nazwać) w wolnowarze w ogóle nie używam cukru do przetworów. Tylko nie mogę otworzyć przykrywki, bo pełno muszek u nas i niechybnie utonęłyby w słodkiej zawartości...

    OdpowiedzUsuń
  2. hej :) zainspirowałaś mnie do zakupu wolnowara! jakiej marki jest Twój? pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń