piątek, 27 kwietnia 2012

Pierwsza łąka w tym roku

Wreszcie, wreszcie robota w terenie! Dla botanika zima to czas ślęczenia przed komputerem - w terenie niewiele można zdziałać, póki nikt nie opracował słynnego "Klucza do oznaczania roślin w stanie suchym, zgniłym i zżartym" albo "Przewodnika do oznaczania zbiorowisk roślinnych pod śniegiem". Jedno i drugie znacząco poprawiłoby wydajność pracy botaników - no ale cóż, kiedyś też trzeba to wszystko wpisać, opracować, opublikować i tak dalej. Może więc natura mądrze z tą zimą wymyśliła.

Łąki wreszcie się zazieleniły i chociaż na poważne badania roślinności łąk jest jeszcze za wcześnie - spora część gatunków jeszcze nie wylazła - to dla potrzeb dokumentacji rolnośrodowiskowych z takiej łąki na przełomie kwietnia i maja można już wszystko albo prawie wszystko wyczytać. Zwłaszcza że termin składania wniosków o dopłaty mija 15 maja, a właściciele łąk nagle przypominają sobie, że trzeba poszukać botanika i zlecić ekspertyzę. Właściwie to przypominają sobie zwykle w lutym. Czasem są bardzo zdziwieni, że się nie da i trzeba poczekać. Najlepiej byłoby dokumentować łąki od połowy maja do połowy lipca, ewentualnie później, do końca września.

Ale jeśli na łące jest wszystko co trzeba, to widać to już teraz. Wiem, bo byłam i widziałam. Na przykład widziałam taką piękną wiązówkę błotną, która już niedługo wyrośnie bujnie i 1wysoko, zakwitnie biało i pachnąco, ale na razie jest malutkim listkiem:


Albo kaczeńce, czyli knieć błotną, świecącą z daleka żółtymi kwiatami wśród jasnozielonego sitowia leśnego:


Ale ogólnie na łące dominowały turzyce: błotna i pospolita. A ponieważ dominowały, można było zakwalifikować ją do wariantu "szuwar wielkoturzycowy", co dla rolnika oznacza prawie 900 zł za hektar rocznie (plus inne dopłaty), a roboty mało, bo kosić trzeba tylko 20% powierzchni każdego roku. Dla rolnika, który tak naprawdę nie jest rolnikiem, nie potrzebuje siana, pracuje zupełnie gdzie indziej, a łąka to tylko dodatkowe źródło dochodu (sporo jest takich), taka kwalifikacja to miód na serce.


Na łące było mokro - szuwar to lubi. Ale woda stała tylko miejscami, a wzdłuż granic płynął sobie uroczy, porośnięty na brzegach kaczeńcami rowek. Najlepiej byłoby rowek zatkać, woda rozlałaby się pięknie i stałaby całą wiosnę, ale sąsiedzi nie byliby zachwyceni - większość łąk dookoła zamieniono już na pola uprawne. Ważne jednak, żeby nie pogłębiać go jeszcze bardziej, nie osuszać dodatkowo - i taki zapis znajdzie się w wymaganiach w programie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz